6 komentarzy
A to ci dopiero historia! Rodzą się u nas koziołki, konie, niebawem przyjdą na świat kucyki, ale takich cudów w Galinach i na całym świecie nie było…
Wracając wieczorem z farmy postanowiłam zajrzeć do koni. Taki już mam nawyk, nie potrafię przejść obok stajni obojętnie. W jednym z boksów dostrzegłam klacz, tuż obok niej leżał na ziemi mały źrebaczek… Po moich ostatnich doświadczeniach z porodami, mamami i nowonarodzonymi zwierzątkami wiem już na czym ciąża polega, ale tym razem aż zaniemówiłam z wrażenia. Źrebak był różowy.
Nie wiedziałam czy mam jakieś przywidzenia, czy może konik naprawdę jest w kolorze mojego ulubionego szaliczka, ale …
Ha-Ha-Ha!
Uwierzyliście mi? Niepotrzebnie! Całą tę historię wymyśliłam przy śniadaniu! A wszystko przez ten PRYMPRYLIS czy coś takiego. Podsłuchałam jak ktoś opowiadał, że pierwszy dzień kwietnia jest dniem żartów i wprowadzania innych w błąd. I ja postanowiłam zażartować z Was, moje drogie dzieci.
Tak więc nie narodził się w Galinach różowy konik, ale ciekawych wydarzeń nie brakuje.
W piątkowe popołudnie zjechali goście. Wśród nich bardzo dużo dzieci. Jak zapewne już wiecie, dzieci uwielbiam najbardziej na świecie, więc jestem bardzo szczęśliwa. Przyjechali do nas na Święta Wielkanocne. To właśnie z powodu tych świąt mamy mnóstwo różnych zajęć. W sobotnie przedpołudnie malowaliśmy pisanki. Brzmi tajemniczo, ale pod tą nazwą kryją się kurze jajka, które ozdabia się różnymi sposobami. Można je farbować na różne kolory, malować farbkami, oklejać, owijać włóczką, ozdabiać brokatem i wiele innych. Zabawy przy tym co niemiara. Kolorowe jajeczka posłużyły nam do udekorowania świątecznych koszy wielkanocnych.
Popołudniu z kolei wszystkie dzieci wcieliły się w rolę kucharzy i pod czujnym okiem Szefowej Kuchni ozdabiały ciasta. Większość smacznych dekoracji zamiast na ciasto trafiała od razu do naszych brzuszków (takie to wszystko pyszne!). Na szczęście wyrozumiała Pani Olga udawała, że niczego nie zauważyła.
Niedzielę, dla odmiany, spędziliśmy na powietrzu. Najpierw goniliśmy zajączka (w sumie nawet dwa zajączki).
Dzieci od razu zauważyły, że to nie zające a przebrani ludzie, ale i tak zabawa była świetna. Tym bardziej, że uciekający człowieko- zające rozsypywali za sobą słodycze. A my – dzieci – bardzo lubimy słodycze. (Mam nadzieję, że wszyscy pamiętacie o dokładnym myciu ząbków, szczególnie po takiej słodkiej przekąsce!)
Popołudniu odkrywaliśmy galińskie tajemnice w grze rodzinnej zwanej Galiniadą. Wieczorem większość dzieci nadawała się już tylko do tego, by położyć się spać. Dziecięce akumulatory zostały wyczerpane.
Dziś jest poniedziałek. Ten PRYMPRYLISOWY. Biegnę zatem szukać kolejnych sposobów do kawałów i żartów. Poza tym słyszałam, że w południe bawimy się w jakiś DYNGUS w ogrodzie. Nie znam zabawy, ale po reakcji dzieci wiem na pewno, że będzie fajnie. O czym na pewno przeczytacie w kolejnym odcinku.
Pozdrawiam świątecznie,
Autorka i Gaja z Galin
11