1 komentarz
Przyszedł Nowy Rok. Nie to, żebym widziała, jak przychodził, nawet nie wiem jak ten Pan Nowy Rok wygląda, ale wszyscy dorośli mówią, że przyszedł, to znaczy, że przyszedł i basta. Jednak zanim przyszedł, narobił tyle hałasu, że całe Galiny aż huczały.
Podobno w innych wsiach i miastach też było głośno, ale tam mnie nie było, więc nie wiem. Za to byłam w moich Galinach i to, co się tutaj działo, opiszę Wam ze szczegółami… Po kolei.
Zaczęło się od tego, że zaczęli do nas przyjeżdżać Goście. Niby nic w tym dziwnego, że do hotelu przyjeżdżają, tylko tym razem było tych Gości caAAałe mnóstwo! Dla mnie nawet fajnie, przyjechały dzieci, miałam kogo podglądać w pokoju zabaw. Czułam jednak, że dzieje się coś niezwykłego.
W niedzielne popołudnie pobiegłam do starej kuźni. Normalnie tam nie zaglądam- nie ma tam nic, co mogłoby zainteresować małą dziewczynkę. Tym razem wszystkie światła były zapalone, a ze środka dobiegała głośna muzyka. Wśliznęłam się przez uchylone drzwi, patrzę, a tam taki oto obrazek… Pośrodku sali stał pan, w czarnej chustce na głowie. Wokół niego grupa ludzi. Dorośli i dzieci. Ten pan od chustki, pokazywał innym co mają robić i… oni to robili! Wykrzykiwali: ZUMBA! ZUMBA! I śmiali się przy tym strasznie. Czary jakieś- pomyślałam. To, że dorośli dali się zaczarować, rozumiem, ale dzieci? Bo były tam i dzieci… I skakali tak wszyscy, jak im ten dziwny pan kazał… Dziwne.
Tak minęła niedziela. Poniedziałkowe popołudnie upłynęło mi jak zwykle na zabawach w Farmie Małych Zwierząt. Pokłóciłam się z Gabą i Kulką, bo nie chciały mnie wozić na swoim grzbiecie. Twierdzą, że mają powód, że są zmęczone, ale jakoś im nie wierzę. Gdy wieczorem wróciłam do gospody, oczy przetarłam ze zdziwienia. Wszyscy nasi Goście, siedzieli przy pięknie nakrytych stołach, ubrani w suknie i garnitury… Nigdzie nie było dzieci. Gdzie są dzieci!- przestraszyłam się!
Po chwili usłyszałam śmiechy dobiegające gdzieś z góry, jakby z sali pod zegarem. Pobiegłam tam szybko. Wszystkie dzieci, które widziałam wcześniej w sali zabaw, bawiły się razem, pod czujnym okiem Pauliny
(o której wspominałam Wam wcześniej).
Była tam Karolinka, Oliwka, był Marcin, Max, Olivier, Hela i malutki Piotruś. Był Jędrek i Kuba.
Wszyscy bawili się lub, odpoczywając na chwilę, ucztowali przy stole pełnym jedzenia. Dziewczynki wycinały i ozdabiały brokatem korony z papieru, Paulina malowała ich buźki w różnokolorowe wzorki.
.
.
.
Chłopcy bawili się w chowanego lub ścigali się z zawodach sportowych.
Było wesoło. Nagle wszyscy zerwali się na równe nogi. Paulina krzyczała, że muszą się śpieszyć, że za chwilę przyjdzie Nowy Rok i trzeba się szybko ubierać, bo pójdziemy go przywitać. Ubrałam się i ruszyłam za nimi. Gdy podeszliśmy pod pałac byli tam już wszyscy dorośli. Patrzyli w kierunku urządzenia, które nazywali armatą i coś liczyli. Tylko tak jakoś odwrotnie: PIĘĆ, CZTERY, TRZY, DWA…
.
Czy policzyli JEDEN nie wiem, bo nie słyszałam. Wielki huk tej, no, -armaty- zagłuszył wszystko! Potem nad naszymi głowami rozbłysły takie piękne, kolorowe światła. Jakby gwiazdy pękały.
.
Na koniec ludzie zaczęli przytulać się do siebie, mamrocząc coś pod nosem.
O zdrowiu i szczęściu- tylko tyle podsłuchałam. Niestety w tym całym zamieszaniu nigdzie nie zauważyłam Pana Nowego Roku. A tak bardzo chciałam się z nim przywitać. No cóż, następnym razem.
O czym opowiemy Wam na pewno!
Autorka i Gaja z Galin
13