cytat

Gaja z Galin to blog- bajka, w którym postać o imieniu Gaja opowiadać będzie o swoim życiu w Majątku Galiny i jego okolicach. Poznając jej przygody dzieci dowiedzą się co w lesie szemrze, piszczy i szeleści… . Razem z nią dzieci poznawać będą leśne zwyczaje, nauczą się rozpoznawać zwierzęta, dowiedzą się o czym żabka kumka i co w zielonej trawie piszczy. Posłuchają, co mówi las, pole, łąka i jezioro.

cytat
Baju, baju bajka…

Przedpołudnie, jak wiele innych rozpoczęłam od wizyty na farmie. To jedno z tych miejsc gdzie zawsze mogłam liczyć na dobrą zabawę.

A Ty tutaj? – zapytał Klemens przechodząc obok płotu.

A co w tym dziwnego, że odwiedzam naszych przyjaciół? Przecież wiesz, że to moje ulubione miejsce zabaw… Oj chyba za dużo myszek zjadłeś, bo Ci się pamięć psuje…

Zwierzaki jak tylko usłyszały o myszkach, zaczęły śmiać się z Klemensa.

O moją pamięć Ty się nie martw. Byłem pewien, że jesteś w gospodzie. Znam Cię i wiem, że nie przepuściłabyś takiej okazji. Na Twoim miejscu wróciłbym tam i  to szybko. Posłuchaj rady przyjaciela.

Co to za tajemnice? Nie bądź taki, powiedz proszę o co chodzi.

Za chwilę w gospodzie zaczyna się andrzejkowe przedstawienie. Pełno tam roześmianych dzieci, wszyscy czekają na rozpoczęcie zabawy. Tak tam głośno, że aż wolałem się wybrać na spacer, niż słuchać tych wszystkich hałasów.

Dopiero teraz mi mówisz? - krzyknęłam, już w biegu. Nie było czasu do stracenia.

I bądź tu miłymruknął Klemens i poszedł dalej. Może chociaż jakieś polowanko sobie urządzę, skoro aż tutaj mnie przegnali… – zastanawiał się głośno, idąc dalej.

Tymczasem Gaja, biegnąc co sił w malutkich nóżkach do galińskiej gospody, podśpiewywała z radości:

La-la-la, la-la-la,

Dzieci pełna Gospoda!

Razem będą się bawiły,

Z wosku wróżyć ile siły każdy w dłoniach ma

La-la-la-la-la.

Po chwili byłam już na miejscu. Miałam dużo szczęścia, bo przedstawienie dopiero się zaczynało. Przycupnęłam wygodnie na oparciu fotela w którym siedziała sympatyczna babcia. Na swoich kolanach trzymała wielką, tajemniczą księgę.

W pewnej chwili babcia otworzyła księgę, przewróciła kilka stron i zaczęła czytać niezwykle ciekawą bajkę…

 

… o której opowiem Wam w kolejnym odcinku, bo teraz muszę słuchać uważnie.

Ściskamy andrzejkowo,

Autorka i Gaja z Galin

2
  

Kasztanowy kolega.

I tak staliśmy schowani za krzakami,  próbując podejrzeć, co dziewczynka robi z kasztanów. Niestety niewiele mogliśmy zobaczyć, gdyż gęste krzaki skutecznie zasłaniały nam widok. Zrezygnowani czekaliśmy, aż coś się wydarzy, gdy po chwili drzwi gospody uchyliły się a zza nich wyjrzała jakaś kobieta.

Kasiu szukam Cię wszędzie. Chodź szybko do środka, już czas na obiad. – mama dziewczynki jakby spadła nam z nieba. Gdy kobieta i jej córka zniknęły za drzwiami, szybko podbiegłam do kupki rozsypanych kasztanów.

Ehh. Myślałam, że znajdę tu coś ciekawego, a to tylko te same kasztany. – westchnęłam smutna.

Ciekawszego? – zapytał obcy głos. W pierwszej chwili nie zwróciłam na niego uwagi.

Nie odpowiesz mi, czego się tu spodziewałaś? – dopytywał dalej.

Nie wiem czego. A kim Ty w ogóle … spojrzałam i z wrażenia nie mogłam dokończyć zdania. Kilka kroków dalej stał On. Głowa, nogi, brzuch, ręce – wszystko było… kasztanowe!

I co, teraz jest ciekawiej? – zaśmiał się na widok mojej zdziwionej miny.

Ale jak to? Jesteś zbudowany z  kasztanów połączonych wykałaczkami? Jak to możliwe?Podeszłam do niego i przyjrzałam się jego kasztanowej buzi.

Moja droga, wybacz że cię poprawię, ale czapeczkę to ja mam z łupinki, nie z kasztana. – odrzekł. I jak widać jest to możliwe, skoro stoję przed tobą i mówię do ciebie. Tak w ogóle to mam na imię Kasztanek.

G…-Gg…-Gga…-Gaja – ledwo wydusiłam z siebie.

Przestań już, chyba aż tak źle nie wyglądam.zażartował.

Nie, skądże. Po prostu nie mogę uwierzyć, że do mnie mówisz, że istniejesz!

To wszystko dzięki Kasi. Gdyby nie ona nadal leżałbym pod drzewem czekając, aż ktoś mnie zabierze i postawi na te wykałaczkowe nogi – zaśmiał się spoglądając w dół. Na szczęście dzieci uwielbiają budować kasztanowe ludki, więc szanse miałbym całkiem spore. To co, może spacer?

Czemu nie – odpowiedziałam. Pokażę ci kilka fajnych miejsc.

To świetnie. Chętnie poznam Galiny. Jakby nie patrzeć, to tutaj się urodziłem.

Nadal rozmawiając Gaja i Kasztanek ruszyli przed siebie.

Nawet ładny ten mój nowy kolegapomyślałam, zerkając na niego ukradkiem.

Tym razem pozdrawiamy Was kasztanowo,

Autorka i Gaja z Galin 

4
  

Mam na imię Kasztanek.

Auuuuć! – wrzasnął Klemens. Prawą łapką trzymał się za swoją kocią głowę.

Co się stało? – zapytałam z troską o kociego przyjaciela.

Żebym to ja wiedział! – mruknął zdenerwowany. Coś mi spadło na głowę!

Jak to „spadło na głowę”? Tak po prostu? Z nieba spadło?

Oboje spojrzeliśmy w górę. Przez gęstwinę pożółkłych, jesiennych liści widać było skrawki błękitnego nieba. Nie wyglądało jakby miało z niego cokolwiek spadać.

Nie wiem skąd spadło, ale na pewno uderzyło mnie między uszy.Klemens był zły, że Gaja mu nie wierzy.

No dobrze, ale chodzić możesz, więc idziemy dalej. Czekają na nas na farmie. –  rzekłam do kota i ruszyłam przodem. Uszłam kilka kroków gdy nagle…

Auuu! – jęknęłam.

A widzisz, widzisz, jednak nie kłamałem! – podbiegający do mnie Klemens nie ukrywał zadowolenia. Na dodatek dzięki Tobie znalazłem winnego. – noskiem wskazał na trawnik. Między zielonymi listkami leżały okrąglutkie, brązowe kuleczki.

To jeden z nich uderzył Cię w głowę – powiedział Klemens. Teraz wiem już, że przyleciał z góry, z nieba. Wiem bo widziałem.

Ciekawe skąd one się tam wzięły? – znowu unieśliśmy wzrok ku niebu.

Oj głuptasy, głuptasy. To nie wiecie, że kasztany rosną na drzewie? Właśnie teraz stoicie pod takim kasztanowcem z którego spadają dojrzałe owoce. – wyjaśniła nam przelatująca wrona.

Pssst – szepnął Klemens. Ktoś idzie, schowajmy się.

Zza drzew wyszła dziewczynka. Podeszła do trawnika i zaczęła zbierać leżące na nim kasztany. Przyglądała się uważnie każdemu z osobna. Najbardziej cieszyły ją te w zielonych osłonkach.

Chyba już wystarczy – stwierdziła po chwili, po czym z wypełnionymi po brzegi kieszeniami i niewielką reklamówką ruszyła w stronę gospody. Nie zastanawialiśmy się nawet sekundy i ruszyliśmy za nią. W ogrodzie, za gospodą dziewczynka rozsiadła się wygodnie na ogrzanej słonkiem trawie i rozsypała przed sobą swoje skarby. Oprócz kasztanów były tam jeszcze nożyczki, wykałaczki i parę innych przedmiotów. Niestety, schowani za gęstymi krzakami, nie wszystko mogliśmy zobaczyć. Musieliśmy poczekać.

Poczekajcie i Wy a na pewno poznacie dalszą część kasztanowej historii.

Pozdrawiamy ciepło,

Autorka i Gaja z Galin.

 

4