Rozumiecie? Nigdy, przenigdy! – krzyczała Gaja zadzierając do góry główkę i wymachując małymi rączkami. Patrzyła w stronę stajennego dachu.
Yhy, yhy – Klemens wolał uprzedzić ją, że się zbliża, zakaszlał więc donośnie. Gaja aż podskoczyła. To na wypadek gdyby i na niego miała ochotę pokrzyczeć. Jednak nawet nie spojrzała w jego stronę. Stała wpatrzona w dach, przytupując ze zdenerwowania nóżką. Powagi dodawać jej miały ręce założone pod boki, ale tak naprawdę wyglądała zabawnie. I uroczo. Klemens wcale się jej nie bał.
Ej, koleżanko… – delikatnie otarł się o jej nogę. A tobie co znowu?
Co znowu? – oburzyła się Gaja. Co znowu? – powtórzyła z niedowierzaniem. To ja ci tu słońce na całe lato załatwiam a ty mnie pytasz co znowu? – jej mina mówiła wszystko. Lepiej żeby Klemens miał się na baczności. Kocur jednak zbyt dobrze znał Gaję i jej szalone wybryki by tak łatwo dać za wygraną. Wiedział doskonale, że na pewno nie jest aż tak źle jak ona to przedstawia.
Jak chcesz – rzekł ze spokojem. Poczekam. Sama do mnie przyjdziesz i wszystko mi opowiesz. Zamaszyście podwinął swój długi koci ogon i ruszył przed siebie. Tymczasem Gaja nie zamierzała stać dłużej z założonymi rękami. Wbiegła prędko do stajni i tyle było ją widać. Klemens rozejrzał się kilkakrotnie dookoła, ale nie było po niej śladu.
Może faktycznie tym razem coś poważnego ją spotkało? A ja sobie z niej żartowałem. Poczekam tu na nią, tym razem musi mi wszystko wyjaśnić. – co pomyślał to uczynił. Po chwili siedział na trawiastej górce, tuż przed stajnią.
Dlaczego mnie nie słuchacie? Przecież mówiłam wam, że nie możecie latać nisko – podniesiony głos Gai tym razem dobiegał z … Klemens skoczył na cztery łapy i z niedowierzaniem spojrzał w stronę błękitnego nieba. Gaja? – mruknął a raczej miaukną pytająco. Sam nie wierzył w to widzi i słyszy.
Jak będziecie latać nisko to będzie padał deszcz – z góry nadal dobiegał tak dobrze znany mu głos. Rozglądał się uważnie aż w końcu…
Tu jesteś dziewczynko. Ależ napędziłaś mi strachu! – krzyknął do Gai. Po chwili jednak uświadomił sobie, że miejsce w którym widzi Gaje do bezpiecznych również nie należy. Dziewczynka wychylała głowę zza rynny przymocowanej do krawędzi dachu. Widać zależało jej by dostać się do znajdującego się tuż pod rynienką gniazda.
Schodź w tej chwili! – tym razem Klemens krzyczał na Gaję. Przecież możesz spaść. Złaź natychmiast! – nie poddawał się.
Gaja posłuchała i zeszła. Nie miała jednak zadowolonej miny.
Pamiętaj kocurze, że jak tego lata spadnie deszcz, to będzie twoja wina! - odwróciła się na pięcie i poszła obrażona. Klemens lekko zaskoczony postanowił dać jej chwilę, żeby ochłonęła.
Ciekawe co też tym razem wymyśliła ta szalona dziewczynka - zastanawiał się głośno.
Do przeczytania następnym razem!
Gaja z Galin.
4