Ha – ha – ha! Pewnie łyso wam teraz… – z farmy dobiegały okrzyki przerywane wybuchami śmiechu.
Muszę sprawdzić co się tam dzieje – pomyślałam i co sił w nogach pobiegłam do zwierzaków. Gdy dobiegłam na miejsce nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Ktoś podmienił nasze owce! Zamiast trzech włochatych owiec na farmie spacerowały łyse chudziny. Tylko kolory się zgadzały, bo dwie owce były białe, jedna czarna – tak jak w naszym zaginionym stadku.
Kim wy jesteście? Gdzie są nasze owieczki – zapytałam.
Ależ Gaju, to my przecież – broniła się owca.
Jak to wy? Przecież nasze owce wyglądały jak chmury na niebie. No może poza czarną, takiej chmury jeszcze nie widziałam… I miały na sobie mnóstwo wełnianych kędziorków do których uwielbiałam się tulić… A wy jesteście takie chude i … łyse. – powiedziałam.
Ha – ha – ha! Mówiłem, że wyłysiały! – zarżał Benek.
Kto wyłysiał? – zapytałam nie kryjąc złości. Czułam, że zwierzaki wiedzą coś, czego ja nie wiem i bardzo mnie to denerwowało.
No jak to kto? Owce wyłysiały. Chyba o nich mówimy – dodał Maniek.
Spojrzałam na stado. Stały ze spuszczonymi głowami. Miały takie smutne oczka.
Możecie powiedzieć o co tu chodzi? – zapytałam.
Bo widzisz Gaju, to naprawdę my – twoje kudłate owieczki… Tylko teraz jakby mniej kudłate -jedna z owiec zaczęła mi tłumaczyć, co się wydarzyło.
Hmmm, głos jakby znajomy – pomyślałam. Minę nadal miałam surową, tak na wypadek, gdyby mnie jednak chciano oszukać.
Co roku przychodzą po nas ludzie, zabierają na jakiś czas o tam, do stajni, i każdej po kolei obcinają futerko. – opowiadała dalej owca.
To się nazywa strzyżenie czy jakoś tak. – dodała druga.
To straszne! – krzyknęłam. Dlaczego wam to robią?- przeraziłam się tym, co usłyszałam.
Nie ma w tym nic strasznego, może poza tym, że inne zwierzaki się z nas śmieją. Po prostu taka już nasza natura. Zimą, kiedy na dworze mróz, gęste runo – bo tak nazywa się naszą sierść – chroni nas przed zimnem. Wiosną natomiast, gdy temperatury rosną, nasze futerko zaczyna nam przeszkadzać.
Jest nam strasznie gorąco – wtrąciła druga owca.
I właśnie po to, żebyśmy lepiej znosiły upały, ludzie obcinają nam włosy. – zakończyła opowieść.
Już rozumiem. Czyli byłyście u fryzjera. - krzyknęłam.
W pewnym sensie masz rację. – zaśmiały się owce. Fryzjer a właściwie strzygacz za pomocą specjalnej maszynki obcina nam włosie. Słyszałyśmy, że z niego powstaje wełna, która ogrzewa ludzi w chłodniejsze dni. – wyjaśniła.
Powstają z niej koce i ubrania. – dodała czarna owca.
I wy się przejmujecie tym, że inni się z was śmieją? Powinnyście być z siebie dumne!
Spojrzałam z groźną miną na Mańka i Benka.
A wy powinniście się wstydzić. Śmiejecie się z owiec mimo, że sami nie macie bujnej fryzury. Może poza tym dziwnie sterczącym grzebieniem na waszej głowie.
Ha – ha – ha! Tym razem śmiały się owce. Kuce poczerwieniały ze wstydu.
Przepraszamy. – wyszeptał Maniek.
Wracałam z farmy szczęśliwa. Cieszyłam się, bo zwierzaki zrozumiały, że nieładnie jest śmiać się z innych. Poza tym dowiedziałam się tylu ciekawych rzeczy, którymi mogę się z Wami podzielić. Lubię takie dni.
Do przeczytania następnym razem.
Gaja z Galin
9