W moim starym domu – czyli w sklepie – było nawet fajnie. Najfajniejsze były wieczory, kiedy po zamknięciu zostawaliśmy zupełnie sami. Żebyście widzieli co się wtedy działo… Wszystkie zabawki: lalki, misie i inne pluszaki zaczynały się bawić. Na zjeżdżalniach, z piłeczkami, na trampolinie… W końcu był to sklep z zabawkami, więc atrakcji nie brakowało. Szaleliśmy tak, czasem nawet do północy. Zmęczeni wracaliśmy w końcu na swoje miejsca.
Ja bym nie wracał – Felek był wyraźnie oburzony. Już ja bym te piłeczki rogami, nóżkami, ogonkiem…
Ależ Felku, przecież zabawki też muszą spać… Dlatego wracają na swoje półki.
I przerywać taką fajną zabawę? Żeby siedzieć na… półkach? A tak w ogóle to co to są te półki? I co to jest ten sklep? Nic z tego nie rozumiem…
Patrzcie jaki w gorącej wodzie kąpany! – fuknęła na niego Gaba.
Nie kąpałem się ponad tydzień. A jeżeli nawet, to na pewno nie w gorącej wodzie! – odburknął jej Felek. No to co z tym sklepem? – zwrócił się ponownie do Gustawa.
Sklep to takie miejsce, do którego przychodzą ludzie i wymieniają pieniądze na różne przedmioty. Taka wymiana to kupowanie. A żeby ludzie mogli przyjrzeć się bliżej interesującej ich rzeczy, wszystkie towary wystawione są na półkach. Dzięki temu można je dotknąć. W naszym sklepie do kupienia były oczywiście zabawki. Bywały dni, że do sklepu zaglądało parę osób. Zdarzało się i tak, że odwiedzały go tłumy. Dorośli biegali po sklepie, przyglądali się nam w pośpiechu kupowali i wychodzili. Za to jak przychodziły dzieci… O losie – bigosie! Potrząsanie, podrzucanie, przytulanie – co tylko sobie wyobrazicie. Radości było co niemiara. Zawsze bardzo czekaliśmy na wizyty dzieciaków. Mój ostatni dzień w sklepie wyglądał bardzo podobnie…
I co dalej? Opowiadaj szybko. – Stefan nie mógł się doczekać kiedy Gustaw opowie jak do sklepu przyszedł Święty Mikołaj.
Jak zwykle siedziałem na swojej niewygodnej półce, czekając na zamknięcie sklepu. Z nudów patrzyłem na prószący za oknem śnieg. I wtedy wszedł on. Od razu wiedziałem, że to jakaś niezwykła postać. Potężny mężczyzna, w czerwonym stroju obszytym białym puszkiem. I ten ciepły uśmiech na twarzy. Sprzedawcy musieli go dobrze znać, bo nie czekając ani chwili zaczęli przygotowywać dla niego zabawki. Gdy worek był już pełen serdecznie pożegnali Mikołaja.
Jak to? A Ty? Co z Tobą?
Straciłem już nadzieję, że i mnie zabierze ze sobą… I właśnie wtedy przechodzący obok mojej półki Mikołaj zatrzymał się, spojrzał w moją stronę i po chwili zastanowienia wsadził mnie do worka.
I co, i co dalej? – tym razem Felicyta nie mogła powstrzymać swojej ciekawości.
W worku było ciemno i dosyć ciasno, mimo to wszystkie zabawki aż popiskiwały z radości. Wszyscy rozmawiali o tym czego się spodziewają, do jakiego miejsca trafią.
A ty? – tym razem zwierzaki zapytały chórem.
Zapytany, co o tym wszystkim sądzę powiedziałem tylko, że to początek wielkiej przygody…
O której opowiemy następnym razem.
Ściskamy Was mocno,
Autorka i Gaja z Galin
3